Koniec roku to dla mnie, tak jak dla wielu innych osób, czas podsumowań, postanowień i planów. W tym roku jednak oprócz standardowego podsumowania zadałam sobie kilka dodatkowych pytań. A jedno z najważniejszych brzmiało: czego w tym roku nauczyłam się o sobie?
Pierwsze duże podsumowanie zrobiłyśmy z przyjaciółką jeszcze w połowie grudnia. To nasz coroczny rytuał i już czwarty raz z rzędu zasiadłyśmy nad kartkami, z kawą, ciastem i kolorowymi pisakami w zanadrzu, by wynotować w kilku kolumnach wszystkie mniej i bardziej istotne wydarzenia z roku 2018. O tej metodzie opowiem Ci jednak kiedy indziej. Dziś zachęcam Cię do czegoś innego: do przeanalizowania roku pod kątem cennych lekcji o sobie samej. Czego w tym roku nauczyłaś się o sobie? Czego się dowiedziałaś? Jakie wnioski wyciągasz?
Czego w tym roku nauczyłam się o sobie?
Wypisz wszystko, co przyjdzie Ci do głowy, kiedy myślisz o lekcjach, jakie dał Ci rok 2018. To nie muszą być wielkie rzeczy. Ja na przykład dowiedziałam się o sobie, że jednak krewetki to nie moja bajka, a to nie była ich pierwsza szansa, by mnie do siebie przekonać! 😉 Nie muszą to też być same pozytywy. Mnie przykładowo rok 2018 dał nieźle po nosie, każąc nieco przytemperować ego i popracować nad samoakceptacją, bo – cóż – okazuje się, że dopóki nie zaakceptuję samej siebie, trudno mi będzie zaakceptować innych i wciąż będę próbowała ich na siłę zmieniać i „naprawiać”. I to bynajmniej nie z dobrego serduszka, choć tak sobie do tej pory tłumaczyłam. Ot, taka moja mała, prywatna eureka.
Takich odkryć mam więcej, pewnie m.in. dlatego, że powyższe pytanie – „czego w tym roku nauczyłaś się o sobie?” – zadałam sobie chyba po raz pierwszy w życiu. I chcę się z Tobą podzielić dwoma najcenniejszymi wnioskami dotyczącymi sfery zawodowej, bo to wokół niej przecież krąży tematyka tego bloga:
1. Błądzić jest rzeczą ludzką
Wiedzieli o tym już starożytni, ale z ponadczasowymi prawdami tak to już jest, że dopóki nie przekonamy się o nich na własnej skórze, często znaczą dla nas tyle co, nie przymierzając, puste slogany na przedwyborczych plakatach. A ja nie cierpię błądzić. Wbiłam sobie do głowy, że jako coach kariery sama muszę mieć swoją ścieżkę opracowaną co do kroczku, a kroczyć nią muszę bez chwili wahania. I co? Guzik.
Rok 2018 podsunął mi tak zasadnicze wątpliwości jak: czy nadaję się do prowadzenia własnej działalności, czy nie lepiej byłoby mi wrócić na etat i… czy nadal w ogóle chcę być coachem (!). Tak, błądzić jest rzeczą ludzką. I wątpić też. Tym razem prawie zabłądziłam z powrotem na etat, choć niby wiedziałam, że to zupełnie nie moja droga. Zdążyłam zwątpić w sens bycia coachem, stoczyć wojnę z własnymi myślami, a nawet strzelić focha na coaching i rozwój w ogóle. I po co to wszystko? Po to, by upewnić się, że jednak idę dobrą drogą, i by zrozumieć, że nachodzące nas czasem wątpliwości właśnie po to są – byśmy mogli zweryfikować dotychczasową ścieżkę i albo skorygować kurs, albo z jeszcze większą śmiałością ruszyć we wcześniej wyznaczonym kierunku.
2. Potrafię przezwyciężać swoje słabości i robić to, co sobie postanowiłam
To dla mnie dość świeże odkrycie i dopiero się z nim oswajam. Uświadomiłam to sobie bowiem… 31 grudnia, kiedy to obrzydliwe choróbsko kusiło cieplutką pościelą, w której czaiła się podstępnie wizja sylwestra spędzonego samotnie w pustym mieszkaniu, z sercem wyrywającym się na szczyt góry, który miał zostać zdobyty beze mnie. Niewiele brakowało, żebym faktycznie tak marnie skończyła. Jednak dzięki wsparciu bliskich i mocnemu postanowieniu, że nie zacznę nowego roku jak ostatnia sierota, znalazłam w sobie resztki sił i się nie dałam, i szczyt zdobyłam, i pięknych wspomnień uzbierałam. A choróbsko jeszcze chwilę mnie pomęczyło, ale na szczyt wejść rady nie dało i zawróciło, by spędzić sylwestra samotnie, kuląc się w zimnej pościeli.
Dlaczego to dla mnie tak ważna lekcja? Otóż dlatego, że do tej pory uważałam siebie raczej za, delikatnie mówiąc, mało systematycznego leniuszka, który lubi sobie odpuszczać 😉 Mój wewnętrzny krytyk – nad wyraz aktywny, choć niepytany o zdanie – nadal tak po części uważa, ale jednocześnie musi przyznać, że jeśli czegoś naprawdę chcę, to potrafię się tego trzymać. I choć mistrzem systematyczności zapewne nigdy nie zostanę, a na hasła typu: „ciśnij jak wariat!” w stylu Gary’ego Vaynerchuka nadal będę reagować gęsią skórką i wysypką na mej silnej woli, to wiem też, że moją siłą jest długofalowe, konsekwentne działanie. I że mimo pomniejszych potknięć, motywacyjnych spadków i chwil stagnacji stopniowo osiągam swoje najważniejsze zawodowe cele. Najbliższe kamienie milowe na tej drodze to ukończenie studiów z job coachingu i doradztwa zawodowego (już z końcem stycznia) oraz uruchomienie pierwszego kursu online w ramach Jestem Blond (wypatruj przed wakacjami!).
Uzbrojona w taką wiedzę o sobie, rozpoczynam rok 2019 z zupełnie inną energią niż 2018. I takiej dobrej, silnej energii życzę także Tobie przez okrąglutkie 12 nadchodzących miesięcy 🙂
A jeśli masz ochotę, możesz główne pytanie odnieść również do innych sfer i odpowiedzieć sobie na przykład:
– Czego w tym roku nauczyłaś się o swoich bliskich?
– Czego w tym roku nauczyłaś się o ludziach w ogóle?
– Czego w tym roku nauczyłaś się o świecie?
– Czego w tym roku nauczyłaś się o życiu?
– Jak wykorzystasz tę nową wiedzę w nadchodzącym roku?
Wnioski, które wypiszesz, będą prawdopodobnie Twoimi silnymi przekonaniami, które mogą Cię wzmacniać lub też ograniczać. Zastanów się, które z nich Ci służą, a które utrudniają życie, i którymi faktycznie chcesz się kierować w nadchodzących miesiącach. Pamiętaj, że aby zmienić przekonania ograniczające we wzmacniające, możesz skorzystać ze wsparcia coacha.
I koniecznie podziel się w komentarzu swoimi największymi odkryciami! Powodzenia 😊
Zdjęcie główne: Ryan Graybill (Unsplash.com)