Powyższe pytanie – po czym poznasz, że…? – jest jednym z podstawowych pytań w coachingu, pojawiającym się w różnych wersjach praktycznie na każdej sesji. W pierwszym tekście o tym, jak odkryłam swoją zawodową drogę, wspominałam już, jak wiele razy wydawało mi się, że tym razem to już na pewno robię coś, w czym jestem i czuję się świetna. I dopiero po kilku próbach, po wejściu w wiele ślepych zaułków, po paru wiaderkach łez i garści chwil pełnych frustracji i bezsilności – teraz już po prostu WIEM.
Każda z nas będzie miała swoje indywidualne kryteria i sposoby na sprawdzenie, czy to TO. Oto w jaki sposób ja odkryłam (i wciąż odkrywam na nowo), że ścieżka, którą sobie zaplanowałam, rzeczywiście prowadzi mnie do pełnej zawodowej samorealizacji.
Składają się na to trzy momenty w moim życiu:
1. Dzień, w którym poznałam historię pewnego chłopaka
Obowiązuje zasada poufności 😉 historia będzie więc krótka i chwilami uproszczona. Zresztą niestety i tak mogłaby dotyczyć naprawdę wielu, wielu osób w naszym kraju. A więc w skrócie: chłopak urodził się w niewielkiej miejscowości, w biednej rodzinie o tradycjach robotniczych. Ponieważ był ambitny i nie chciał kończyć edukacji na szkole średniej, wykombinował, że przeprowadzi się do babci, która mieszkała w dużej miejscowości z uniwersytetem. Poszedł też do pracy. Studia były jednak na tyle absorbujące, że na ułamku etatu zarabiał niewiele i nie mógł dostatecznie dokładać się babci do swego utrzymania. W końcu babcia postawiła ultimatum. Chłopak rzucił studia, wyjechał na kilka lat za granicę, gdzie pracował fizycznie i odłożył sporo pieniędzy.
W chwili, w której go poznałam, właśnie wrócił do Warszawy, miał 28 lat i zaczynał od nowa. Wynajął mieszkanie, zapisał się na kurs programowania i szukał pracy. A gdyby urodził się w większej miejscowości, w zamożniejszej rodzinie…? W wieku 28 lat z tymi samymi predyspozycjami i aspiracjami byłby już co najmniej magistrem, prawdopodobnie ze świetnie płatną i satysfakcjonującą pracą.
Wielu z nas jest od urodzenia uprzywilejowanych i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dlatego kiedy słuchałam tego chłopaka, czułam narastające poczucie niesprawiedliwości. Zrozumiałam wtedy, że po prostu muszę, ale to absolutnie muszę w przyszłości pomagać osobom, którym okoliczności nie pozwalają w pełni wykorzystać swojego potencjału. Wiem, że to niełatwe i wiem, że nierówności będą zawsze. To był jednak dzień, w którym dotarło do mnie, że inaczej po prostu nie potrafię. Tak już mam, jestem idealistką i czasem rzeczywistość uwiera mnie za bardzo, żebym mogła wzruszyć ramionami i spokojnie żyć sobie dalej.
2. Zajęcia na studiach z job coachingu i doradztwa zawodowego
Wiem o sobie, że jedną z najważniejszych wartości, jakie pragnę realizować poprzez pracę, jest profesjonalizm. Innymi słowy, aby dobrze czuć się w tym, co robię, muszę wiedzieć, że jestem w tym specjalistą. Kiedy więc podczas zajęć z coachingu czuję, jak rosną mi skrzydła i jak chłonę każde słowo prowadzącego – albo rozmówcy, gdy ćwiczymy w parach; jak przepełnia mnie radość płynąca z pewności, że mam ku temu predyspozycje i że po prostu będę w tym dobra – wtedy właśnie po prostu WIEM.
Przy czym stwierdzenie „wiem, że będę w tym dobra” wciąż nie przychodzi mi łatwo… To dla mnie szczególnie ważne, bo wiele trudu kosztowało mnie docenienie własnych mocnych stron i uznanie sukcesów. Nawet teraz, gdy napisałam to zdanie ze świadomością, że je przeczytasz, włączył się we mnie cichy, złośliwy głosik. Być może też go znasz. To ten, który wciąż przypomina, że to nie wypada, że dziewczynka powinna być skromna i pokorna. A i owszem, mam w sobie te cechy. Wiem, jak długa droga jeszcze przede mną i zdaję sobie sprawę z tego, że zawsze będą lepsi – ale w planie mam ciągłą naukę i czerpanie od tych lepszych. Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że po raz pierwszy w życiu po prostu naprawdę wiem, jak wiele mam do zaoferowania i jak bardzo mogą na tym skorzystać inni ludzie.
3. Chwile, w których piszę i czuję prawdziwy flow
…i to fantastyczne, przepełniające mnie od czubków palców po rozdwojone końcówki blond szopy poczucie satysfakcji i podekscytowanie, kiedy kończę pisać dla Ciebie artykuł i wiem, że za chwilę go opublikuję – bo po pierwsze mam nadzieję, że w pewien sposób Ci on pomoże, a po drugie czuję, że każdy wpis na tym blogu to kolejny mały kroczek do pracy moich marzeń 🙂
Zauważ więc, że te chwile, w których czuję, że dobrze wybrałam, są ściśle związane z trzema kwestiami. Są to odpowiednio:
- Znajomość i akceptacja siebie (jaka jestem, kim jestem – idealistką) oraz świadomość swoich życiowych wartości (m.in. pomaganie innym).
- Realizowanie wartości dotyczących pracy (dla mnie to m.in. poczucie bycia specjalistą w swej dziedzinie).
- Świadomość tego, co sprawia mi przyjemność (uwielbiam pisać i dzielić się wiedzą).
Być może gdybym nie wiedziała o sobie tego wszystkiego, również świadomość obranego kierunku i tych cudownych chwil byłaby mniejsza. Dlatego tak ważne jest to, o czym mówi właściwie cały ten blog:
Samoświadomość jest kluczem do sukcesu,
niezależnie od tego, co ów sukces dla Ciebie oznacza.
A jeśli Ty też wiesz już, że idziesz dobrą drogą, podziel się z nami swoimi sposobami, po czym poznać, że to TO!
Photo by YIFEI CHEN on Unsplash
Jedna odpowiedź